Podejrzewam, że już sam tytuł wywołał u części z Was co najmniej uniesienie jednej brwi lub pobłażliwy uśmiech – o co jej chodzi? Nic dziwnego – mnie też hasło „botoks” przywodzi na myśl celebrytki z pierwszych stron gazet, które, w większości – nie znają umiaru. Dlaczego więc zdecydowałam się na zabieg, jaki dokładnie i której części ciała miał mi pomóc? O tym dalej :).
Zacznę od obniżenia górnolotnego tonu, w jakim zaczęłam: prawda jest taka, że poddałam się, na początek – zabiegowi baby botoks. Ale jaka jest w ogóle geneza tej sytuacji i pomysłu? Przyznam szczerze, że rzadko chodzę do kosmetyczki – większość zabiegów pielęgnacyjnych z powodzeniem wykonuję sama, stąd też znajomość oferty zabiegowej gabinetów stricte kosmetycznych jak i tych oferujących medycynę estetyczną, jest mi raczej obca. Od dłuższego czasu jednak walczyłam (i walczę) z uporczywym przesuszeniem skóry, pogorszeniem ogólnej kondycji cery i uwidocznieniem się nawet płytkich zmarszczek – głównie mimicznych oczywiście, w końcu lat mam 25 a nie 50 jeszcze. Zaczęłam zastanawiać się i przeglądać rozległe opcje zabiegowe, dumając nad tym, co jest w stanie pomóc na wyrównanie struktury skóry, poprawić napięcie, elastyczność i nawilżenie. Najgorsze pole bitwy to odkąd pamiętam moje czoło – nie dość, że przedstawia sobą kronikę młodzieńczych doświadczeń z trądzikiem, to jeszcze przecinają je dwie poziome zmarszczki mimiczne. Połączenie naprawdę frustrujące, którego nie omieszka pominąć żaden podkład – po prostu zawsze kończy się to widokiem nieregularnej pustyni.
Jakie potencjalne korzyści może przynieść zabieg z użyciem toksyny botulinowej (botoks)?Może się on przydać do…
- redukcji zmarszczek – botoks sprawdza się zarówno przy usuwaniu zmarszczek poziomych „marsowe czoło”, jak i „kurzych łapek”, zmarszczek powstających pomiędzy brwiami „lwiej zmarszczki”
- w profilaktyce powstawania zmarszczek u osób mających zwiększoną mimikę twarzy, która powoduje pogłębianie się zmarszczek ( głównie dla osób młodych 18-30 lat )
- jako redukcja istniejących zmarszczek mimicznych, które są już utrwalone – botoks w połączeniu z wypełniaczami ( głównie osoby powyżej 50 roku życia )
- w nadpotliwości – po wstrzyknięciu botuliny w rejony charakteryzujące się nadmierną potliwością, zablokowane zostają połączenia nerwowo-mięśniowe w tym obszarze, co w konsekwencji do prowadzi do wstrzymania wydzielania potu przez gruczoły potowe;
- do leczenia bruksizmu (zgrzytanie zębami) – chyba najlepszy przykład na leczniczą rolę botoksu, a nie jedynie związaną z próżnością 🙂
Dlaczego baby botoks?
Pomysł z botoksem podsunęła mi znajoma, korzystająca już wcześniej z tej opcji na podobny problem – zasugerowała jednak, że jeśli miałby to być mój pierwszy kontakt z takim zabiegiem, warto wybrać wersję baby. Powód jest banalny: to taka wersja „soft” klasycznego zabiegu, z użyciem minimalnej ilości preparatu, która pozwala na delikatny, naturalny efekt, zachowanie naturalnej mimiki twarzy i ocenę tego, czy faktycznie to, co botoks robi z naszą twarzą, nam odpowiada – czy też może problem jest jednak inny i oczekujemy poprawy np. w kwestii przebarwień czy stricte powierzchni skóry. Baby botoks to w skrócie mała dawka, naturalny efekt plus rola profilaktyczna – oducza on w pewnym stopniu nasze mięśnie od charakterystycznego grymasu i nadmiernej mimiki, który powoduje zmarszczki, więc nawet gdy efekt stopniowo zanika (po 6-8 miesiącach) naturalnie mniej marszczymy np. czoło. No i baby botoks jest też zdecydowanie tańszy, także ze względu na mniejszą porcję samej substancji.
Jak to się u mnie sprawdziło?
Żałuję, że nie jestem w stanie pokazać tutaj zdjęcia przed – gdy unosiłam brwi przed zabiegiem, na moim czole pojawiały się trzy dorodne fałdy skóry, a i bez tego stale widoczne były te poziome linie – co w połączeniu z niezbyt równą powierzchnią skóry (ślady, blizny) nie dawało się nijak zamaskować nawet najlepszym podkładem, bazą ani pudrem. A po zabiegu? Już następnego dnia, choć w pełni dopiero po około tygodniu, wykonując rano makijaż dostrzegłam o co chodzi. Czoło stało się wyraźnie gładsze, linie spłycone do tego stopnia że choć na codzień stale je widziałam, musiałam się ich doszukiwać, a całość generalnie była delikatnie, minimalnie bardziej wypukła – w bardzo równomierny sposób. W dotyku powierzchnia czoła także jest gładsza, jak po zastosowaniu kompleksowej pielęgnacji w postaci solidnego peelingu + maski odżywczej/nawilżające. To nie jest sztuczny efekt, na zasadzie „widzę, że coś sobie zrobiłaś”. To po prostu zastrzyk (o ironio, bo to dosłownie zastrzyk) naturalnego odżywienia, które widać na skórze.
Czy warto?
Moim zdaniem – zdecydowanie tak. Biorąc pod uwagę, że wybrałam się na baby botoks z marszu – nie poprzedzając ani też nie kontynuując go poprzez inne zabiegi – kwasy lub mezoterapię, a mimo to widzę, że skóra w miejscu zabiegu wygląda znacznie lepiej, mogę sobie tylko wyobrażać jak dobre efekty można osiągnąć łącząc kompleksowo dobrany pakiet zabiegów dostosowanych do potrzeb skóry.
Czy to boli? Ile to trwa? Ile kosztuje?
Nie, nie boli – choć botoks podaje się w formie zastrzyku, wkłucia przypominają spotkanie z komarem i nie towarzyszy im później ani obrzęk, ani swędzenie, ani pieczenie. Zabieg to (pomijając czas konsultacji) dosłownie kwadrans. Mój zabieg (zmarszczka na czole) kosztował 250zł – podaję Wam cenę jaka obowiązuje na daną chwilę. Wiadomo, im większy obszar, tym może się ona różnić. Jest to jednak uśredniając połowa ceny klasycznego botoksu.
Komu poleciłabym zabieg?
Ja zdecydowałam się na zabieg z uwagi na nieestetyczne zmarszczki czoła, i choć wiele osób pukało się – również w czoło – że jak to, botoks w wieku 25 lat? Po co? To ja powiem tak – polecam zabieg każdemu, kto przez choćby minimalny defekt czuje się niekomfortowo i walczy na codzień kamuflując to i owo makijażem. Ufam kremom, używam serum, jednak jestem zdania, że wiele specyfików nie ma fizycznej szansy zadziałać w głębszych strukturach skóry, a korzystanie z dobrodziejstw medycyny estetycznej w rozsądnym i dostosowanym do siebie stopniu jest tylko i wyłącznie naszym przywilejem, z którego warto skorzystać. Baby botoks to nie jest zafundowanie sobie maski czy drastyczna ingerencja w nasz naturalny wygląd, to także nie jest wstęp do historii z cyklu „mam 30 lat i 15 operacji plastycznych na koncie”. Jeśli na codzień się malujemy, stosujemy kryjący podkład lub wcieramy serum napinające skórę, to czym innym jest zadbanie o swój wygląd i samopoczucie w ten sposób? No właśnie.
Mój zabieg baby botoks wykonywałam w MTT Estetica w Krakowie, i szczerze mogę polecić to miejsce, jak i dr Magdę Tyc Tykę – nie tylko za porządne przeprowadzenie samej „operacji”, ale także za rozsądne podejście do konkretnej osoby i problemu. Nie sztuką jest wylądować u lekarza/kosmetologa/kosmetyczki która zrobi nam wszystko co sobie wymyślimy (przerabiałam na sobie nieumiejętne laserowe zamykanie naczynek, które skończyło się poparzeniem) – sztuką jest trafić na ludzi, którzy sami uczciwie powiedzą i określą, kiedy coś warto robić, a kiedy nie. W MTT możecie liczyć na szczerą diagnozę 🙂 a poza tym na miłą atmosferę i co najważniejsze – widoczne i cieszące oko efekty. Wpis nie jest sponsorowany, ale sama stale poszukuję np. godnego zaufania fryzjera, uznałam więc, że warto podzielić się pozytywnymi wrażeniami i nie ma sensu ukrywać, gdzie sama się wybrałam. Jeśli uda mi się zjeść smaczny makaron albo pizzę, też dzielę się tym np. na Instagramie, i podobnie jest z negatywnymi doświadczeniami – gdyby moje czoło zaczęło przypominać falujące klify Dover, tym bardziej bym Wam o tym napisała, żeby przed takim miejscem ostrzec. Wychodzę z założenia, że szczerość w obu wypadkach jest cenna 🙂
Ja z baby botoksu jestem póki co bardzo zadowolona, i przez najbliższe miesiące będę się przyglądać mojej skórze – jestem ciekawa, czy po około pół roku zdecyduję się na powtórkę, czy też może okaże się, że nie będzie takiej potrzeby.
19 komentarzy