Tegoroczna jesień w nieskończoność igrała z nami ciepłą pogodą i trochę znienacka przyatakowała nas ponura, jesienno zimowa aura. Mam dziś dla Was krótki przewodnik po tym, jak odnaleźć się w tej niesprzyjającej sytuacji, oraz co zrobić, żeby te ciemne i zimne popołudnia i wieczory stały się – zamiast przykrej rzeczywistości – przyjemną perspektywą, dzięki której polubicie obecną porę roku. Bo ja, jak być może wiecie, lub nie – naprawdę lubię jesień.
Yankee Candle Elevation Collection With Platform Lid – nowa odsłona zapachu
Jeśli jesteście ze mną już jakiś czas, to na pewno element wystroju w postaci świec Yankee jest Wam dobrze z mojego krajobrazu znany. Latem w mniejszym stopniu, ale jesienią i zimą – obowiązkowo. Tradycyjne świeczki w taliowanych, szklanych słojach goszczą u mnie od kilku dobrych lat, a zwłaszcza kolekcje na chłodniejsze miesiące kradną moje serce (i nos) korzennymi, otulającymi kompozycjami zapachów. Jakiś czas temu rodzina Yankee Candle powiększyła się o zupełnie nowy rodzaj świec, czyli właśnie Elevation Collection With Platform Lid. Jest to nowa kolekcja Yankee Candle, będąca dopełnieniem podstawowej linii marki. W jej skład wchodzą zarówno zapachy całoroczne, jak i sezonowe, dostępne w trzech formach kwadratowych świec z jednym, dwoma lub trzema knotami. Eleganckie, grube szkło, czysta linia formy oraz innowacyjne wieczko, które służy jednocześnie jako podstawka dla świecy, nadają tej kolekcji zupełnie inny charakter.
W skrócie – bardziej nowoczesna linia, wosk sojowy, kilka knotów i wieczko służące w roli podstawki – to podstawowe różnice w stosunku do dobrze Wam znanych, pękatych słoiczków Yankee.
To, co w moim odczuciu wyróżnia tę kolekcję, to też styl komponowania zapachów. Są zdecydowanie mniej dosłownie niż dotychczasowe, nie ma tu puchatego kocyka, pluszowego misia czy rabarbarowego ciastka. U mnie na pierwszy ogień, choć wybór był trudny, padło na kwintesencję jesieni, czyli zapach Velvet Woods.
Nuty zapachowe:
Nuty górne: akordy aksamitu
Nuty środkowe: kwiat tytoniu, jeżyna, orchidea
Nuty dolne: drzewo hebanowe, bursztyn
Przekładając te składniki na odbiór nosa, powiem Wam, że jest to zapach perfumeryjny, intensywny i nasycony, ale w odróżnieniu od większości takich – nie jest to aromat zbliżony do męskich perfum. Przebija z niego słodycz, doprawiona elegancją i czymś wyraźnie miękkim, puchatym.
Jak wspomniałam na wstępie, chcę Wam sprzedać prosty patent na to, żeby ta jesienno-zimowa zmora pogodowa mogła stanowić pretekst do całkiem przyjemnego spędzania czasu. Pomyślcie o tym – latem człowiek stale czuje presję, żeby coś robić, być aktywnym, spędzać czas na zewnątrz. Ja i moja introwertyczna natura naprawdę lubimy się z jesienią, zapraszam Was więc do wskoczenia w mój punkt widzenia. U mnie na przełomie października i listopada do gry wchodzą umilacze otoczenia. Jakie? Nic odkrywczego, ale warto tego nie pomijać. Przyda się Wam puszysty koc/pled, kilka nowych poduszek, dodatkowa lampa, która zbuduje odpowiedni nastrój do zatopienia się w książce lub w towarzystwie serialu. Jasne, można to zignorować, ale uwierzcie, że takie otoczenie robi różnicę.
U mnie sezonowo nieodzownym elementem otoczenia stają się nie tylko swetry, koce i poduszki – o świecach już mówiłam, dodatkowo przemeblowaniu ulega też mój kącik małego baristy. Latem piję mniej kawy, ale jesienią i zimą… leje się strumieniami. Gdybym jednak miała pić kawę w szklance, albo starym kubku, byle jak, nie smakowałaby mi ani trochę. To element tej całej sytuacji, o której próbuję dziś Wam opowiedzieć. Otoczenie ma znaczenie. Dlatego właśnie moja jesienno zimowa kawa występuje w odpowiedniej oprawie – ulubionym kubku, z korzennym syropem albo przyprawą z goździkami i cynamonem. Smak to jedno, walor zapachowy – to drugie. Spójrzcie, że nawet Piesława się zainteresowała – coś musi być na rzeczy.
Oddzielenie strefy pracy i relaksu
W moim przypadku sprawa wygląda tak, że pracując w domu, czasem mam tego otoczenia naprawdę dość. Nie chcę tym razem rozwijać tematu od zera, bo to dłuższa kwestia, ale wielu osobom wydaje się, że to wymarzona sytuacja i w czym problem? Ano problem polega na tym, że pomieszczenie na 36 metrach kwadratowych domowego biura i przestrzeni do życia i odpoczynku po pracy, nie jest wcale takie oczywiste. Nie mam odrębnego pomieszczenia w którym mogłabym zamknąć za drzwiami papierowy bałagan, drukarkę, komputer i stertę innych rzeczy przypominających mi o pracy, ale jakoś trzeba sobie radzić. Staram się zawsze po skończonej pracy maksymalnie te rzeczy chować i kamuflować, ale laptop i notatki często jakoś tak intensywnie spoglądają na mnie nawet z ciemnego kąta… dlatego właśnie w czasie pracy – uchylam okno, unikam rozpraszaczy, udaję że nie widzę gotowej do nastawienia pralki albo naczyń w zlewie. A po pracy? Mogę odpalić tryb relaks, rytualnie stawiając kropkę nad i poprzez odpalenie ulubionej świeczki. Z nowym komputerem mam też tak, że jeśli przekręcam go w tryb tabletu to oznacza jedno – mogę z czystym sumieniem oprócz świecy odpalić też Netflix 😉
Świeczki z tej kolekcji występują w trzech rozmiarach, co za tym idzie – pachną mniej lub bardziej intensywnie. Tradycyjnie potrzebują chwili aby się rozpalić, po czym fajnie, równomiernie otulają pomieszczenie zapachem, nie przytłaczając jednak do przesady. Mała świeczka wylądowała u mnie w sypialni – z uwagi na niewielki rozmiar, wystarczy że odpalę ją na 30-40 minut i zapach pozostaje obecny na kilka kolejnych godzin.
Podsumowując…
To nie odkrywanie Ameryki, ale trochę odkrywanie swojego otoczenia na nowo. Ja jestem osobą uzależnioną od zmian we własnych czterech kątach i szczerze Was zachęcam, żeby za pomocą tekstyliów, drobiazgów, detali nadawać wnętrzom określony charakter i nastrój. Świece to idealny element tej układanki, bo dzięki mnogości kombinacji zapachów, z pewnością znajdziecie swój idealny, który wprawi Was w nastrój, jakiego potrzebujecie. Pełny wybór zapachów z kolekcji Elevation Coll With Platform Lid znajdziecie TUTAJ.
Dodaj komentarz