Opatrunek dla paznokci – odżywka Golden Rose

Moje paznokcie nigdy nie należały do specjalnie mocnych. Jako dziecko niechlubnie je obgryzałam, a po latach, nawet gdy w końcu doprowadziłam je do pożądanej kondycji, wciąż lubią się łamać i kruszyć, dlatego na codzień najchętniej wybieram trwałe lakiery hybrydowe. Gdy jednak przychodzi czas zdjęcia lakieru i nałożenia nowego, lubię zapewnić paznokciom trochę wsparcia – i tu właśnie z pomocą przychodzi bohaterka dzisiejszego wpisu.

Odżywka Golden Rose z serii Black Diamond to jedna z kilku proponowanych przez markę, ale do wypróbowania akurat tej zachęciła mnie recenzja Red Lipstick Monster. Próbowałam wcześniej dogadać się z odżywką Eveline 8w1, ale nie zauważałam efektów, a dodatkowo odstraszał mnie niepokojący skład. Postanowiłam zatem dać szansę GR. Kilka słów od producenta:

Dzięki cząsteczkom czarnego diamentu zapewnia paznokciom większą twardość i wytrzymałość. Zawiera podwójną ilość mikro cząsteczek diamentu oraz składników utwardzających. Tworzy na powierzchni paznokcia twardą i błyszcząca powłokę zapewniając tym samym trwałe wzmocnienie cienkich, słabych i łamliwych paznokci. Zapobiega łamaniu i rozdwajaniu paznokci oraz odpryskiwaniu lakieru już po 4 tygodniach stosowania.

Tak jak napisałam, nie stosuję odżywki zbyt często, zazwyczaj nakładam ją tylko na kilka dni pomiędzy hybrydami. Czego oczekiwałam? Przede wszystkim wzmocnienia i utwardzenia płytki, która, regularnie traktowana bloczkiem polerskim stała się cienka i wiotka. O jej walorach zapachowych czy konsystencji nie ma co zbyt wiele się rozwodzić – jest to po prostu odżywka w formie bezbarwnego lakieru, którą możemy stosować w formie bazy lub samodzielnie.  Mimo rzekomej obecności cząsteczek czarnych diamentów, jest przezroczysta ;). Najważniejsza kwestia jest taka, czy działa, oraz jak. W mojej opinii – tak, ponieważ nawet tak rzadkie stosowanie sprawiło, że po zdjęciu hybrydy paznokcie są wyraźnie wzmocnione i utwardzone, i nie wyginają się tak, jak miało to miejsce wcześniej. Powinnam być może skusić się na 4 tygodniową kurację, a wtedy efekt byłby pełniejszy – póki co, rezultaty są dla mnie zadowalające także na tym poziomie. 
Poza właściwościami pielęgnacyjnymi, odżywka nieźle sprawdza się też w formie lakieru bazowego – nakładana w duecie z Essie, pozwalała mu bez większego uszczerbku przetrwać na paznokciach do 5 dni. Najważniejsze jest jednak dla mnie działanie na sedno problemu, czyli kruchość i łamliwość, a tu odżywka faktycznie spisuje się dobrze. Zapewne gdybym zwalczyła swoje lenistwo i sięgnęła czasem po miskę ciepłej oliwki, aby dłonie wymoczyć, efekt byłby jeszcze bardziej zadowalający i dodatkowo zyskałyby na tym skórki wokół paznokci. 
Polecacie inne odżywki do paznokci? A może jakieś skuteczne, domowe sposoby?