3 x serum do twarzy: czy warto stosować?

Są takie żelazne elementy pielęgnacji, które w oczywisty sposób stosujemy chyba wszystkie – krem na dzień, na noc, tonik, maski i glinki. Każdy z tych produktów ma swoją określoną funkcję, jednak gdy jakiś czas temu rynkiem kosmetycznym zawładnęło serum, całkowicie przetasowało między innymi moje codzienne zwyczaje pielęgnacyjne. Dziś więc o trzech produktach tego typu: czy warto, co możemy zyskać dzięki ich stosowaniu i czy serum ma sens?
Serum Resibo

Przede wszystkim, warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czym jest serum i czego możemy od niego oczekiwać: oczywiście, w zależności od rodzaju. Generalnie rzecz biorąc, serum to skoncentrowana forma kosmetyku, ukierunkowana na konkretne działanie pielęgnacyjne. Potencjalnie powinno zawierać większą, skoncentrowaną dawkę składnika aktywnego i w intensywny sposób radzić sobie z problemem.

 

W mojej kosmetyczce goszczą obecnie 3 produkty tego typu – choć nie stosowałam ich oczywiście równolegle, aby móc oczywiście ocenić realne działanie każdego z nich. Okazało się jednak, że każdy z kosmetyków z dzisiejszego wpisu zadziałał na tyle skutecznie, że warto o nim wspomnieć.


1. Serum  naturalnie wygładzające Resibo

Serum polskiej marki Resibo miało fory już na wstępie: nasłuchałam się o nim wiele dobrego, a i pierwsze wrażenie, gdy tylko wpadło w moje ręce, nastroiło mnie wobec niego bardzo optymistycznie. Resibo określa funkcję serum jako wygładzającą, napinającą i odżywiającą. Kluczowym argumentem który przekonał mnie do zakupu były recenzje związane z pozytywnym wpływem serum na okolicę czoła i spłycenie zmarszczek mimicznych.
Serum to 30ml naturalnych składników w postaci: olejku marula, skwalanu roślinny, oleju buriti, witaminy C, ekstraktu z lawendy motylej oraz oleju z „łez” drzewa pistacia lentiscus. Wszystko to otrzymujemy za cenę 129zł, opakowane w typową dla martki kartonową tubę, a w środku – zgrabna, niewielka buteleczka zwieńczona pipetą.
Co jest kluczowe w przypadku serum Resibo, to przyjemność stosowania. Działanie – swoją drogą, ale tutaj w równorzędnym stopniu warto docenić niezwykle relaksujący zapach i przyjemną, olejkową konsystencję, idealną do masażu twarzy. Zapach w mojej głowie przywołuje skojarzenie z sierpniową, rozgrzaną słońcem łąką, gdzie aromat kwiatów lipy, miodu i lawendy łączy się w delikatnym bukiecie. +100 punktów do działania terapeutycznego! Jeśli jednak chodzi o działanie sensu stricte, to serum Resibo zaaplikowane wieczorem, w ciągu nocy wyraźnie zmiękcza skórę, nawilża i w naturalnej konsekwencji – faktycznie poprawia jej strukturę. Suche skórki, ślady, przesuszone miejsca – wszystkie znikają pod kojącym opatrunkiem w postaci tego pięknie pachnącego olejku. Swoją drogą, potrzebuje on dłuższej chwili aby wsiąknąć w skórę, jednak jest to tak czy siak rytuał do stosowania na noc, zdecydowanie nie pod makijaż, nie stanowi to zatem problemu. Serum jest też bardzo wydajne, nie ma sensu stosować więcej niż 2-3 krople na pokrycie całej twarzy. Nie tylko nasza skóra zostaje potraktowana łaskawie – zalety i dobry stosunek jakości do ceny łagodzą także doznania naszego portfela. Polecam zwłaszcza posiadaczkom cery suchej, po inwazyjnych zabiegach, dla skóry zmęczonej i odwodnionej, a także – dojrzałej.


2. Bielenda serum z kwasem migdałowym- Super Power Mezo Serum

Mezo serum Bielenda
Serum Bielendy jest pierwszym produktem tego typu, który zagościł w mojej kosmetyczce. Jest to także kosmetyk z kwasami (tu: migdałowy) idealny na łagodne rozpoczęcie przygody z produktami na ich bazie. Mezo serum powinno zainteresować zwłaszcza osoby borykające się z problemami skórnymi takimi jak zaskórniki, niedoskonałości, rozszerzone pory czy blizny.
Serum powinno pomóc nam:
– zredukować zaskórniki i podleczyć niedoskonałości
– wyregulować ilość wydzielanego przez skórę sebum
– rozjaśnić przebarwienia potrądzikowe
– zwężyć i spłycić widoczność porów
– lekko poprawić napięcie skóry: cenne działanie przeciwstarzeniowe!
Co jest kluczowe – serum działa. Jak na niedrogi (20-25zł) drogeryjny kosmetyk, faktycznie mamy do czynienia z produktem właściwie leczniczym. Przy sumiennym, raczej długotrwałym stosowaniu (powyżej 1 opakowania) powinniśmy zauważyć zwłaszcza zwężenie porów, rozjaśnienie blizn i spłycenie śladów potrądzikowych. Chyba jedyny minus jaki tu znajduję, to zapach – serum ma lekko kwaśny, trochę dziwny aromat, jednak po kilku minutach nie ma po nim śladu. Warto skusić się na kurację jeszcze zanim nadejdzie w pełni słoneczna pogoda, ale w duecie z odpowiednim filtrem też nie powinno być problemu.

3. Serum z witaminą C: Mincer Pharma – Vita C Infusion

Najmłodsze serum w mojej kolekcji, bazujące na prawdziwej królowej balu ostatnimi czasy – witaminie C. Przyjmujemy ją we wzmożonych dawkach węwnętrznie, to dlaczego nie miałaby pomóc także w pielęgnacji? W serum Mincer Pharma zastosowano stabilną, odporną na oksydację i wysokie temperatury witaminę C tetra w bardzo dużym stężeniu 30mg/ml. Jest to istotne o tyle, że ta postać witaminy rozpuszczalna jest właśnie w olejach, stąd cała formuła kosmetyku powinna pozwolić nam idealnie i w pełni skorzystać z dobrodziejstw tej słynnej witaminy. Olejem, w którym zatopiona została witamina, jest w tym wypadku olej z rokitnika. A czego możemy się spodziewać?
Serum Mincer Pharma z witaminą c
– rozjaśnienia przebarwień
– wzmocnienia naczyń krwionośnych
– poprawy napięcia, uleastycznienia, zmiękczenia skóry
– rozświetlenia: dodania zdrowego kolorytu poszarzałej i pozbawionej blasku cerze
Serum Mincer w odróżnieniu od olejkowego serum Resibo, ma lżejszą i szybciej wchłanialną konsystencję. Możemy je zastosować jakieś 20 minut przed aplikacją kremu i nic nie będzie się rolować ani spływać. Sprawdzi się także jako dodatek do maseczek lub wręcz zmieszane z kremem właśnie, chociaż ja najbardziej lubię stosować je stricte na skórę, głównie na noc. Buteleczka jest niewielka i do najtańszych nie należy (regularna cena w Rossmannie to 64zł za 15ml), ale warto wypatrywać promocji. To serum, inaczej niż dwa pozostałe, dość szybko pozwala cieszyć się zauważalnym efektem na skórze. Już po kilku aplikacjach (1-2 razy w tygodniu) skóra nabiera zdrowszego koloru, jest miękka i przyjemnie odżywiona. U mnie, ze względu na widoczne skupiska naczynkowe, zauważyłam także poprawę ich kondycji – mniej przebijają spod podkładu i są jakby bledsze. Nie wiem, czy to autosugestia, czy ogólna poprawa tak samych naczynek, jak i skóry, która nie pozwala im kwitnąć na swój zwyczajowy, bordowy odcień.

Podsumowując – czy warto sięgnąć po serum?

Serum Resibo

Jak zwykle, odpowiedź brzmi: to zależy, jednak jestem zdania, że dobierając odpowiedni produkt do potrzeb, serum może być tym czynnikiem, który w końcu realnie zmobilizuje skórę do pracy i poprawi jej kondycję. Żaden klasycznie stosowany krem, mimo najszczerszych obietnic, nie pozwolił mi tak widocznie zaobserwować pozytywnych zmian w wyglądzie (i samopoczuciu) skóry.

Poza tym, wartość dodana stosowania serum to przyjemny, wieczorny rytuał, pozytywnie wpływający na skórę masaż jaki wykonujemy przy okazji stosowania serum i… aromaterapia, jeśli pachnie ono tak pięknie, jak np. Resibo.

A wy, macie swoich ulubieńców w tej kategorii? Jakie serum polecacie?