V Carbon, Radiofrekwencja mikroigłowa Ulverin R: moje porządki ze skórą w MTT Estetica

Zbliża się, nadchodzi, jest coraz bliżej – nie, nie ponura i budząca grozę Buka z Doliny Muminków, ale trochę podobna do niej – trzydziestka. Nie należę do osób, które jakoś panicznie podchodzą do dat i lat, ale nie da się ukryć, że ostatnio nieco uważniej spoglądam na etykiety kremów i baczniej wypatruję działania przeciwzmarszczkowego. Jak wiecie, nie przepadam za przypisywaniem kosmetykom wieku i stosowaniem ich w tym kluczu, ale jedno jest faktem: im dalej w las, tym nasza skóra bardziej wymagająca. No bo przecież tak: tu jeszcze ślady młodzieńczego trądziku, utrwalone w postaci przebarwień czy blizn, a tu zaraz maluje się drżącą kreską lwia zmarszczka i jeszcze niczym przebiśniegi, na policzku malują się rozlane rumieńcem naczynka. Krótko mówiąc – w pewnym wieku człowiek ma sporo do zrobienia ze swoją skórą i wtedy właśnie warto zrobić to według planu, a nie chaotycznie, i ja właśnie na tym etapie się znalazłam.

Moja skóra u progu 30stki

Jeśli chodzi o stan mojej skóry, z jakim przywitałam rok 2021, sytuacja nie wygląda(ła) najlepiej. Moja z natury naczynkowa cera, która nie cechuje się niby szczególną wrażliwością, stała się jakaś bardziej kapryśna i ostatnio różnie reaguje na kosmetyki, jedzenie czy stres. Kiedyś mogłam przez tydzień jeść wyłącznie zupki Vifon i nie miało to na nią wpływu, a dziś? Raz nie zmienię poszewki na której śpię i bum: przez 2 tygodnie borykam się z nieprzyjacielem na czole. No nie jest z nią łatwo. A tak poważnie – rok 30stki witam nadal ze skórą ze skłonnością do naczynek, licznymi śladami i bliznami potrądzikowymi i nierówną, nieco naznaczoną pierwszymi zmarszczkami strukturą skóry.

Pielęgnacja gabinetowa: MTT Estetica

Założyłam sobie, że rok 2021 będzie tym, gdy trochę konkretniej zabiorę się za pielęgnację. Jasne, mam mnóstwo kosmetyków i pod tym względem nie ma biedy, ale ilość nie znaczy jakość, a przede wszystkim – ciągłe testowanie to co innego, niż uporządkowane i konsekwentne stosowanie. Dlatego właśnie z początkiem tego roku wróciłam do MTT Estetica, czyli miejsca które możecie już kojarzyć z mojego wpisu o baby botox. Postanowiłam razem z dr Magdą Tyc Tyką ustalić dla mnie jakiś plan działania i trochę szerzej niż jednorazowo dobrać się sobie do skóry.

Peeling węglowy V Carbon

Już podczas pierwszej wizyty w MTT Estetica wyraźnie zaznaczyłam, że moim najbardziej dotkliwym problemem jest właśnie nierozwiązana kwestia śladów, przebarwień i blizn. Niektóre sięgają czasów liceum, inne – całkiem świeże – przypominają mi o tym, że moja mieszana cera ma tendencję do okresowych zmian, które długo i boleśnie się goją. Wraz z dr Magdą postanowiłyśmy zacząć od peelingu węglowego V Carbon, aby wstępnie oczyścić skórę i przygotować ją do dalszych działań. To trzyetapowy zabieg oczyszczający, rozświetlający i wyrównujący koloryt skóry. Wskazaniem do niego jest posiadanie cery tłustej, rozszerzonych porów, zaskórników. Wypisz wymaluj, niestety, moja cera.

Zabieg należy do bezproblemowych z punktu widzenia pacjentki – spędziłam wręcz relaksujące 1,5h leżąc i będąc poddawana kolejnym krokom zabiegu. Dokładny demakijaż, oczyszczenie i odtłuszczenie skóry, wreszcie – peeling w postaci gęstej, czarnej pasty. Nałożony na skórę po jakimś kwadransie zaczął być odczuwalny w postaci mrowienia i pieczenia, ale zdecydowanie w granicach komfortu – to uczucie jak przy peelingu enzymatycznym tołpa. Po odpowiednim czasie leżakowania peelingu na skórze, zaaplikowany był preparat z hekspapeptydami, a na koniec – regenerująca i uspokajająca skórę maska w płachcie.

Bezpośrednio po peelingu – skóra wyglądała jak wypolerowana na wysoki połysk. Zdecydowanie to efekt oczyszczenia, usunięcia martwego, matowego naskórka i odsłonięcia nowej, jaśniejszej warstwy skóry. Jasne, moje naczynka czy będące w wyciszeniu stany zapalny poczerwieniały i wybiły nieco na pierwszy plan, ale ten efekt szybko się uspokoił. W kilka dni po zabiegu skóra delikatnie się złuszczała, więc biorąc pod uwagę sytuację – home office i przebywanie głównie w domu – po prostu mocno ją nawilżałam, natłuszczałam i nie męczyłam makijażem, który i tak nie trzymałby się dobrze. Około tydzień po zabiegu mogłam zauważyć, że skóra jest już uspokojona, gładka i miękka, pory zwężone, a błysk bardziej kontrolowany.

Radiofrekwencja mikroigłowa: Ulverin R

Po około miesiącu od peelingu węglowego przyszła pora na nieco bardziej skoncentrowane uderzenie. Radiofrekwencja mikroigłowa Ulverin R to już zabieg bardziej zaawansowany i taki, którego jednocześnie się bałam, jak i wiązałam z nim konkretne nadzieje. No bo tak: kondycja skóry poprawiła się i sprawia mniej kłopotów, ale ciągle pozostają ślady, plus nie jest już taka napięta i błyszcząca (w zdrowym tego słowa znaczeniu). Byłam ciekawa efektów nieco bardziej inwazyjnego zabiegu.

Ulverin R polega na potraktowaniu danego obszaru (twarzy, szyi, dekoltu) głowicą, która poprzez mikronakłucia, z wykorzystaniem fali elektromagnetycznej i podgrzania, działa dwojako: po pierwsze restrukturyzuje skórę – bo wiadomo: nakłucie – późniejsza przebudowa i regeneracja, oraz obkurcza ją: przez podgrzanie. Dlatego efekty tego zabiegu można opisać jako termolifting – koryguje owal twarzy, napina i ujędrnia, a jednocześnie, co było istotne dla mnie – rozprawia się z tym, jak powierzchniowo wygląda skóra.

W moim wypadku skorzystałam ze znieczulenia w postaci kremu z lidokainą i to był strzał w 10: mimo obaw, nie czułam tego zabiegu w ogóle. Przykladana centymetr po centymetrze głowica zasysała sobie kawałki skóry jak mały, kłujący odkurzacz, a ja wiedziałam tylko, że coś się dzieje, słysząc sygnał dźwiękowy. Tym sposobem w niecałe 45 minut miałam już „poszatkowaną” twarz i szyję. Co ciekawe, bezpośrednio po zabiegu skóra może przypominać pizzę salami – w końcu partiami odbywa się silne podgrzewanie i podrażnianie, jednak w moim wypadku było to widoczne tylko na szyi – na czole i policzkach zniknęło momentalnie. Czemu? Cóż, po prostu mam dość grubą i zwartą skórę, z którego to względu zabieg okazał się faktycznie być idealny dla mnie. Tak więc po zabiegu nie straszyłam na kilometr – ukryta pod maseczką, praktycznie nie zdradzałam oznak bycia po – jedynie lekkie zaczerwienienie sugerowało, że coś się tu zadziało.

Efekty? Bezpośrednio po skóra była tkliwa i nieco rozpalona; to uczucie utrzymało się mi do następnego dnia po. W moim wypadku nie pojawiły się strupki ani ślady (które gdyby były – znikałyby stopniowo później), więc regeneracja była wyjątkowo niekłopotliwa. Jeśli chodzi o efekty docelowe – czyli spłycenie zmarszczek i linii, wygładzenie śladów i zmniejszenie porów, to mają one jeszcze czas, aby w pełni się pojawić, ale niektóre z nich widzę już teraz. Zwłaszcza po nałożeniu podkładu czy pudru, skóra wygląda lepiej: kosmetyki leżą na niej lepiej, poprawiło się nawilżenie i optycznie wygląda po prostu zdrowiej. Nie śledzę swoich zmarszczek czy śladów pod lupą, ale z pewnością całościowo jest gładziej i regeneracja zdecydowanie jest zauważalna. Myślę, że zwłaszcza u osób szczupłych i jeszcze nieco starszych ode mnie, efekty będą jeszcze bardziej spektakularne: siłą rzeczy tam, gdzie skóra po prostu jest nieco bardziej wiotka, jej napięcie się i efekt liftingu będą mocniej zauważalne. U mnie podporą dla 30letnich policzków jest ich pulchne wypełnienie – cóż, lockdown… 🙂

Jeśli temat Ulverinu Was zainteresuje i zechcecie wykonać ten zabieg w MTT Estetica – powołajcie się na mnie podczas rezerwacji. Na hasło „MISKEJT” rabat na zabieg zwiększy się dla Was z 40 na 50%, co czyni cenę wyjątkowo atrakcyjną. Jestem przekonana, że będziecie z jego działania zadowolone. Promocja z rabatem obowiązuje do końca marca 2021.

Baby botox w MTT Estetica

Po 4 latach ponownie powtórzyłam też baby botox w MTT Estetica. Niezmiennie podtrzymuję, że to świetny, bo ekspresowy i od razu zauważalny zabieg dla poprawy i wyglądu i samopoczucia. No i pamiętajmy, że to zabieg nie tylko działający tu i teraz – jego prewencyjne względem zmarszczek działanie ma ogromne znaczenie właśnie w wieku 25-30-35 lat, bo przecież zastosowany na czoło powstrzymuje je przed nadmierną pracą i utrwalaniem się zmarszczek. Już po 1-2 dniach gdy skóra odpoczęła po zabiegu, przestałam w ogóle zauważać i odczuwać fakt jego wykonania, za to skóra w obrębie czoła i lwiej zmarszczki zaczęła wyglądać na bardziej rozluźnioną i gładszą. Ten zabieg będę polecać chyba zawsze i wszędzie – bez obaw. Wkłucia to jak spotkanie z komarem, a efekt? Najlepiej spróbować na sobie.

moje selfie – bez filtra, bez zmienionych rysów twarzy. z lekkim makijażem jaki na co dzień mam.

Dalszy plan i cele w pielęgnacji

To nie koniec moich działań w MTT Estetica. Wciąż przede mną jeszcze testowanie na sobie działania zabiegów z pogranicza kosmetologii i medycyny – tak naprawdę ich plan kształtuje się w toku wizyt, bo na bieżąco oceniamy jak zmienia się moja cera i jak reaguje na kolejne zabiegi. To też fakt o którym warto wspomnieć, a na który także Wy zwracacie mi uwagę, pisząc do mnie po Waszych wizytach w MTT Estetica: to nie miejsce, gdzie przychodzicie z góry wykonać jakiś zabieg i zastanawiacie się, czy będzie odpowiedni. Przychodząc na konsultację czujecie, że ktoś faktycznie analizuje Wasze problemy i potrzeby i do nich dostosowuje proponowane działania. Jeden stres mniej – w końcu to poważna sprawa, komu powierzacie swój wygląd i zdrowie, a tu – opieka lekarza i kosmetologa – pozwala czuć się pewnie i bezpiecznie.

Dajcie znać, jakie zabiegi stosujecie lub stosowałyście, które naprawdę pomogły Waszej skórze.

Jestem ciekawa, czy słyszałyście o tych, które opisałam – a jeśli nie, to czy planujecie je przetestować na sobie.