4 tanie odżywki do włosów idealne na jesień

Odżywki do włosów, czyli temat rzeka. Mój osobisty absolutnie niezbędny element codziennej pielęgnacji: bez odżywki nie rozczeszę włosów, w dodatku moje z natury dość wysokoporowate i przesuszone włosy po prostu wymagają traktowania odżywką. Nie przepadam za preparatami w sprayu i tymi bez spłukiwania, bo nie lubię zbytnio obciążać włosów. Jedno jest pewne: odżywka do spłukiwania powinna zmiękczać i nawilżać włosy, domykać ich łuski i sprawiać, żeby po prostu zdrowiej i lepiej wyglądały. W mojej łazience następuje w tej kwestii duża rotacja, ale jest kilka typów, do których chętnie wracam. Poniżej moje typy niskobudżetowych, a skutecznych odżywek.

1. Odżywka Nivea Long Repair

Generalnie nie przepadam za produktami Nivea i wydają mi się dość mało rewolucyjne, jednak odżywki to wyjątek. Long Repair to chyba klasyk wśród blogerek, jednak nic dziwnego. Dlaczego? W moim przypadku przekonuje mnie przyjemna, gęsta konsystencja (nie lubię, gdy włosowe kosmetyki spływają włosów), przyjemny zapach i ekspresowy efekt tuż po spłukaniu. Używam odżywek w najbardziej klasyczny sposób, czyli już po oczyszczeniu włosów szamponem osuszam je ręcznikiem (ważne! inaczej składniki aktywne odżywki czy maski nie wchłoną się dobrze, a spłyną wraz z pozostałą na głowie wodą) i pozostawiam na chwilę – przy takich codziennych odżywkach jest to w porywach 10 minut. Nivea dzięki lekko woskowej konsystencji „oblepia” włosy w pozytywnym sensie: gdy ją spłukuję, mam wrażenie że są bardzo śliskie, dociążone, nieco grubsze. Po wyschnięciu nie są jednak ani oklapnięte ani na długości, ani w okolicy skalpu. Łatwo dostępna, tania odżywka która służy większości osób. Lubię i chętnie wracam, chociaż to nie jest mój nr 1 jeśli chodzi o markę Nivea.

2. Joanna Ultra Color System: odżywka do włosów blond, rozjaśnianych i siwych
Mimo że nie jestem starszą panią stosującą namiętnie fioletowe płukani do włosów, sięgam czasem po tę odżywkę. Robię to ze względu na to, że od jakiegoś czasu funduję moim włosom jaśniejsze refleksy, które dają fajny, naturalny efekt, jednak wraz z moim naturalnym kolorem włosów tworzą dość ciepłą kombinację kolorystyczną przypominającą orzech laskowy. Nie przepadam za tym efektem, i nieregularnie, ale gdy sobie przypomnę, sięgam po produkty niwelujące żółty odcień i ochładzające farbowany kolor. Czy działa? Myślę, że sama odżywka cudów z włosami nie dokona, i najlepiej sprawdzi się w duecie z fioletowym/niebieskim szamponem (z tej samej serii lub innym do tego celu). Na pewno w jakimś stopniu wpływa na poprawę odcienia włosów, jednak mam też wrażenie że skład został tak skomponowany, by generalnie poprawiać kondycję włosów po farbowaniu: po umyciu są one miękkie i łatwo się rozczesują, nie ma mowy o kołtunach i szarpaniu się ze szczotką. Nie wiem, jak produkt zadziała na włosach znacznie jaśniejszych niż moje, możliwe że tam efekt jest bardziej spektakularny. Jeśli jednak macie włosy na poziomie średniego – ciemnego blondu i nie przepadacie za miedzianą poświatą – warto spróbować. Cena to kilka złotych, dostępność – markety, Rossmann, osiedlowe sklepy.

3. Dove Oxygen Moisture

Początkowo bardzo chciałam wypróbować odżywkę-maskę w formie sufletu z tej serii, jednak padło na tę. Spodobała mi się, przyznaję, szata graficzna, poręczne opakowanie (elastyczna tubka zamiast sztywnej butelki) i obietnica odżywienia bez obciążania włosów. Jak jest w praktyce? Sięgam po odżywkę Dove, gdy nie zależy mi na dogłębnym odżywieniu włosów, a jedynie szybkim i wizualnym wzmocnieniu ich na codzień. Odżywka jest lekka, ma przyjemny zapach i zdecydowanie delikatniejszą formułę niż np. gęsta i kremowa Nivea. Nałożona na umyte włosy, wystarczy że spędzi na nich 3-5 minut i gotowe. Włosy są delikatnie wygładzone, w żadnym stopniu nie przyklapnięte, po prostu – wrażenie odświeżenia jest spotęgowane, a i zapach utrzymuje się przez ładnych kilka godzin, co też działa w tym przypadku na plus. W starciu z tańszymi odżywkami nie wyróżnia się szczególnie, ale przyjemny design i lekka formuła sprawiają, że chętnie po nią sięgam gdy się spieszę.

4. Nivea Straight & Gloss

Ulubieniec całego zestawienia i odżywka, która jest ze mną nieprzerwanie od czasów liceum. Pamiętam, że reklamowana była jako alternatywa dla prostownicy, a w tamtym okresie chyba każda dziewczyna używała jej nałogowo, więc brzmiało to kusząco. Na etapie uwielbienia dla efektu „włosów spod żelazka” i grzywki przyciętej na garnek, wygładzenie jakie uzyskuje się dzięki tej odżywce nie było dla mnie zadowalające, jednak stosowałam ją ze względu na przepiękny zapach i wyraźne działanie zmiękczające. Gdy porzuciłam prostownicę na rzecz pielęgnacji i naturalnego wygładzenia włosów, wróciłam do odżywki Nivea i w pełni ją doceniłam. Jeśli macie włosy wysokoporowate, lub takie, które łatwo reagują na wilgoć a ich oblicze zmienia się ze względu na pogodę / stopień wiercenia się podczas snu / odkształcające je gumki czy inne czynniki zewnętrzne, to Nivea powinna się dobrze sprawdzić. W moim przypadku po jej zastosowaniu włosy są wyraźnie dociążone, „mięsiste”, lejące, i zupełnie nie przypominają nastroszonego siana jakie uzyskuję na przykład po stosowaniu samego szamponu, a zwłaszcza typu Babydream. Straight&Easy jest jak balsam i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Warto, zwłaszcza że dostępność ani cena nie budzą zastrzeżeń.

Mimo, że od kilku lat do pielęgnacji włosów przykładam znacznie więcej uwagi ( i świadomości! ) to wciąż zdarza mi się nie patrzeć na skład, kupić coś do pielęgnacji pod wpływem impulsu czy reklamy. Powyższe odżywki to moje udane trafy – wciąż jednak rozglądam się w poszukiwaniu ideału. Jeśli szukacie czegoś, co otuli włosy na jesień, a będzie szybkie w stosowaniu i łatwodostępne – możecie z powodzeniem wypróbować któryś z dzisiejszych typów.