Jestem zdania, że wszystkie trudniejsze momenty w życiu należy sobie równoważnie do ich ciężaru – umilać. Jesień, choć dla mnie – bliska sercu i lubiana – ma swoje słabe strony. Dni są krótsze, energii trochę mniej, łatwo o przesilenie i zniechęcenie. Między innymi dlatego, warto jesienią zrobić coś dla siebie jeszcze bardziej – częściej pić kakao, zapisać się na jogę, albo cieszyć się codziennym makijażem, zamiast wykonywać go byle jak i w biegu. Wiem, jak jest w praktyce, dlatego bez górnolotnych obietnic i planów – mam dziś dla Was kilka nowości makijażowych Semilac, które z powodzeniem wpasują się w zwykły, codzienny makijaż, ale odświeżą go i będą być może tym akcentem, który poprawi Wam nastrój w jesienny dzień. Nowa odsłona moich ukochanych, matowych pomadek, dwa rodzaje rozświetlaczy i dwie palety w bajkowej oprawie. Zobaczcie same.
-
Nowe matowe pomadki Semilac Matt Lips
Maty rządzą niepodzielnie – jeśli już nie w opcji absolutnego minimalizmu i wyłącznie pomadki ochronnej, nadal najczęściej sięgam właśnie po nie. O podstawowej gamie kolorystycznej matowych, płynnych pomadek Semilac pisałam już W TYM WPISIE, ich błyszczących odpowiednikach TUTAJ, a z kolei kompromisowe, kremowe pomadki o wyjątkowej pigmentacji znajdziecie POD TYM LINKIEM.
Tym razem mamy do czynienia z 5 nowymi odcieniami Semilac Matt Lips, które rozpoznacie od razu po nieco zmienionych opakowaniach. Piękne, smukłe, z białym zamiast czarnego aplikatorem, wyglądają jeszcze subtelniej. W środku nadal kryje się mały, precyzyjny aplikator, a sama formuła – pozostaje lekka, trochę jakby w konsystencji musu, w dodatku pachnie słodko i owocowo. Być może to zasługa obecnych w składzie olejków : imbirowego i sojowego. Tłumaczą one też aksamitne wykończenie i brak efektu spękania, nawet po kilku godzinach od aplikacji.
Do kolekcji dołączyło 5 odcieni brudnego różu/nude:
- 421 NATURAL BEAUTY ciemniejszy, najbardziej ceglasty odcień nude z kroplą czerwieni
- 422 PRETTY ROSIE intensywny, najbardziej cukierkowy odcień różu z chłodnym tonem
- 423 NUDE KISSES idealnie klasyczny nude: cielisty, neutralny, ale nie ginący na ustach
- 424 LADY NUDE nieco bardziej beżowy, brzoskwiniowy nude
- 425 DIRTY ROUGE pośredni brudny róż, w eleganckiej tonacji między czerwienią a beżem
i swatche na dłoni, kilkanaście sekund po aplikacji:
Od lewej: 421 Natural Beauty, 422 Pretty Rose, 423 Nude Kiss, 424 Lady Nude, 425 Dirty Rouge
2. Semilac Special Day: nowa odsłona palet cieni
Jako fanka kompaktowych palet, z radością przebierałam uszami na wieść o nowych paletach pięciu cieni do powiek. To optymalna dla mnie ilość kolorów, w środku jest lusterko, a same paletki zmieszczą się w najmniejszej kosmetyczce. No dobrze, ale co z kolorystyką? Po pierwsze, nie mogę nie wspomnieć o opakowaniach, ale tych kartonikowych – wyglądają jak żywcem wyjęte z bajki Disneya. Motylki, gwiazdki – urokliwy detal, który zwiastuje nie mniej interesującą zawartość.
Paleta Special Day to delikatniejsza, dzienna odsłona cieni utrzymanych w w ciepłej tonacji beżu, miedzi i kroplą fioletu. Nie martwcie się – nie mamy tu pięciu wersji tego samego koloru. Przeciwnie, w palecie znajdziemy:
- kryjący, matowy beż
- kremową, miękką, wręcz foliową, metaliczną brzoskwinię ze złotem
- ceglasty pomarańcz
- śliwkowy fiolet
- matową czerń
W palecie Romantic Night dzieje się znacznie chłodniej – odcienie są nie tylko bardziej grafitowe, ale też w całości już połyskujące. Mamy tu:
- chłodne złoto
- metaliczne srebro
- wielowymiarowy fiolet
- stalowy grafit
- ultraciemny, matowy granat
Spójrzcie na palety z bliska:
Jakość cieni w obu paletach jest bardzo dobra – moją faworytką jest Special Day, bo z powodzeniem będzie i dzienną, i wieczorową kombinacją, a obecność cielistego beżu czyni ją naprawdę uniwersalną.
3. Semilac Wizard’s Touch: pudry rozświetlające
Nazwa tych pudrów najlepiej oddaje magiczny, trochę bajkowy klimat tych nowości. To prasowane, rozświetlające pudry rozświetlające, które są pomostem między zwykłym pudrem wykańczającym makijaż, a rozświetlaczem. To po prostu taka woalka, która pozwala oblec twarz zdrowym glow bez drobinek. Dostępne w 2 wersjach: Golden Glow i Pink Glow, mają, jak nazwa wskazuje – wykończenie bardziej różowe lub złote, nadając się odpowiednio do chłodniejszych i bardziej słonecznych karnacji. U mnie tym razem Pink Glow – miękka poduszeczka kryje bardziej cieliste wykończenie, ładnie stapiające się ze skórą.
Na koniec – mój dzienny, jesienny zwyklak, w którym przemyciłam kilka elementów z dzisiejszego wpisu. Cera to więcej blasku niż zwykle za sprawą Wizard’s Touch w odcieniu Pink Glow, na oku błyszczy złoto i fiolet z Special Day, a na ustach – 424 Lady Nude. Lubię tę równowagę błysku i matu 🙂
Dodaj komentarz